ROK 1945 POCZĄTKI RUCHU OPORU
K. Styś
Odczyt 2006-11-07
W lutym bieżącego roku dr Aleksander Jabłoński zapoznał nas z historią organizacji niepodległościowej Zrzeszenie Wolność i Niepodległość popularnie znaną jako WiN. Należy tu dodać, że poprawna nazwa tej organizacji jest Wolność i Niezawisłość. Taka była jej oficjalna nazwa. Powstała ona we wrześniu 1945 roku. Tematem dzisiejszej pogadanki będzie okres wcześniejszy: od stycznia 1945 roku do 6 lipca 1945 r. To jest od formalnego rozwiązania Armii Krajowej a dlaczego akurat do daty 6 lipca dowiemy się pod koniec prelekcji.
Prelekcja oparta jest w większości na moich osobistych przeżyciach i wspomnieniach oraz informacjach z innych źródeł, które są bardzo skąpe. Niestety, nie był to czas tworzenia dokumentacji.
Odczyt dotyczy przeważnie wypadków, które miały miejsce na małym skrawku Polski. Mianowicie na obszarze Obwodu AK Kozienice. Tym niemniej jednak wiernie charakteryzuje to co się działo na terenie centralnej Polski po tak zwanym wyzwoleniu przez armię sowiecką oraz początkowy okres formowania się ludowej władzy.
Nim przejdę do opisu zdarzeń w roku 1945 pragnę pokrótce opisać teren na którym te zdarzenia miały miejsce, ponieważ miało to wpływ na późniejsze wypadki. Teren Obwodu AK Kozienice, ostatni konspiracyjny kryptonim No-Lud, pokrywał się obszarowo z przedwojennym powiatem kozienickim. Był to obszar wzdłuż Wisły w kształcie pasa o szerokości około 25 km od rzeki Radomki na północy do Kazimierza na południu.
Latem 1944 roku ruszyła sowiecka ofensywa ze wschodnich terenów Polski by wkrótce dotrzeć do Wisły i utworzyć kilka przyczółków na Wiśle. Jeden z przyczółków, magnuszewski, znajdował się na północnym terenie obwodu. Tu warto wspomnieć jak wojska sowieckie zdobywały ten przyczółek. Nim wojska sowieckie zaczęły forsować Wisłę miejscowa komenda AK nawiązała z sowieckimi wojskami kontakt i zaoferowała współdziałanie. Oczywiście nie chodziło tu o pomoc militarną, ale o wywiad. Wywiad AK miał bardzo szczegółowe informacje o lokalizacji niemieckich sił, ich sile a także o umocnieniach i to na terenie całego obwodu. Akcja zdobycia przyczółka przebiegła wzorowo. Po zakończeniu walk sowieckie dowództwo zaprosiło żołnierzy AK, oraz ich dowódców na przyjęcie celem uczczenia zwycięstwa. Żołnierzy aresztowano i przetransportowano za Wisłę. Później okazało się, że wcielono ich do armii Berlinga. Dowódców jiatomiast aresztowano jako wrogów Związku Sowieckiego. Tuż po aresztowaniu nadleciały niemieckie samoloty i zaczęły ostrzeliwać oraz bombardować kwaterę sowieckiego sztabu dywizji. Polacy, korzystając z zamieszania, zbiegli. Tak wyglądał pierwszy kontakt AK na terenie obwodu z wojskami sowieckimi.
Ale wróćmy do tematu dzisiejszej pogadanki. 15 stycznia 1945 r. wojska sowieckie zajęły teren obwodu. Oto oryginalny meldunek komendanta obwodu z tego czasu.
No-Lud Ka-Ala
172/1715
W ciągu 15.1.45 wojska sowieckie zajmowały teren No-Lud. Mimo wkroczenia i przejścia dwóch linii sowieckich drobne utarczki na naszym terenie z niemcami trwają. Ale walki te są już bez znaczenia. Mają charakter nagonki na pozostałych niemców, którzy nie zdążyli się wycofać. Walka z pozostałymi ma charakter bezwzględny. Schwytanych oficerów często rozstrzeliwują lub gonią ich rozebranych i boso. Jeńców traktują bez najmniejszej litości.
Zachowanie żołnierzy sow. często bardzo niezgadza się z charakterem w jakim do nas przyszli, t.z. by nas oswobodzić i że przychodzą jako przyjaciele. Zdarzają się rabunki a zwłaszcza w osiedlach odosobnionych. W miejscowościach zachowują się naogół poprawnie. Wyżywienie żołnierzy spadło w przeważającej części na miejscową ludność, ponieważ wg. twierdzeń żołnierzy "magazyny żywnościowe poszły naprzód tak dalece, że nie mogą nawiązać z nimi łączności".
Władzę administracyjną objęło stronnictwo P.P.S. Burmistrzem jest ob. Hudy, który był wyznaczony z ramienia Wojewódzkiej Delegatury P.P.S. na burmistrza Pionek. Hudy otoczył się współpracownikami partyjnymi. Stworzona została przez niego Straż Obywatelska rekrutująca się z pośród członków A.K. Są to przeważnie zupełnie młodzi ludzie.
Na drugi dzień po wkroczeniu oddziałów sow. do Pionek już się pytali o członków A.K., a po jednego już nawet byli. Oficerowie w rozmowach (rozmawiają b. chętnie zarówno oficerowie jak i żołnierze) wyrażają się że wszyscy członkowie A.K. pójdą na Sybir albo na szubienice. Bliższe szczegóły o sytuacji na naszym terenie prześlę w następnym meldunku.
(Uwaga. Jest to wierna kopia meldunku, łącznie z pisownią.)
Autorem tego meldunku jest ostatni komendant obwodu AK Kozienice o kryptonimie No-Lud kpt. Władysław Komorek, pseudonim Lucjan. Proszę zuważyć, że już na drugi dzień po wkroczeniu wojsk sowieckich wywiad sowiecki interesował się członkami AK. Tym, którym tak szczególnie się interesowali, to był Komendant Obwodu, Lucjan. Tak się złożyło, że kiedy patrol sowiecki przyszedł do domu Lucjana akurat nie było w domu. Tym razem uniknął aresztowania. Był to pierwszy znak, że Sowieci mają już jakieś informacje o strukturach AK na terenie obwodu.
W meldunku przytoczonym powyżej wspomniane jest, że nowym burmistrzem Pionek został Hudy. To jego pseudonim z czasów okupacji. Jego nazwisko: Jan Lakso. Hudy w czasie okupacji pełnił ważną funkcję w miejscowej organizacji PPS. Wkrótce okazało się, że Hudy jest w zażyłych stosunkach członkami sowieckiego wywiadu. Lucjan postanowił, że należy się dowiedzieć komu naprawdę służy Hudy. Zadania tego podjął się Jan Tabeau, zastępca Lucjana. Tabeau, pseudonim Doktór, znał dobrze Hudego z czasów konspiracji. Współpracowali w planach przejęcia miejscowej fabryki materiałów wybuchowych. Rozmowa miała gwałtowny przebieg i Hudy zakończył ją pogróżką, że w razie nieujawnienia struktur AK na terenie obwodu i podporządkowaniu się nowej władzy wszyscy skończą w łagrach.
Należy tu dodać, że miejscowa organizacja PPS odcięła się od stanowiska Hudego i oświadczyła, że Hudy w żadnym razie nie reprezentuje stanowiska miejscowych władz PPS.
Natychmiast po tej rozmowie Lucjan oraz Doktór opuścili Pionki obawiając się, że Hudy (J. Lakso) spełni swoje pogróżki. Obaj przenieśli się do Radomia. Przed wyjazdem Lucjan polecił mi obserwować rozwój sytuacji na terenie obwodu. Polecenie to otrzymałem z racji pełnionych funkcji w Komendzie Obwodu AK pod koniec okupacji niemieckiej.
W drugiej połowie stycznia 1945 r. otrzymałem pocztę konspiracyjną a w niej kopię rozkazu Komendanta AK, Niedźwiadka (gen. Leopold Okulicki), rozwiązujący Armię Krajową. Pierwsza reakcja żołnierzy AK to niewiara w autentyczność treści rozkazu. Jednak wkrótce okazało się, że rozkaz był jednak prawdziwy. Rozkaz był nie tylko wielkim ciosem dla członków AK, ale także i dla reszty ludności, która do tej pory pokładała wielką nadzieję że jednak Polska nie zostanie jedynie na łasce Sowietów.
W połowie lutego 1945 r. prasa podała do wiadomości ustalenia Konferencji Jałtańskiej. Wyniki konferecji zostały przyjęte z niedowierzaniem. Społeczeństwo nie chciało wierzyć, że najwierniejszy sojusznik aliantów oraz "natchnienie świata", to słowa Roosevelta, został wydany na pastwę Stalina. Niestety, następne doniesienia jedynie potwierdzały ustalenia jałtańskiej konferencji. Nastroje społeczeństwa oparły się o dno.
Nastroje zwątpienia potęgowała sytuacja materialna społeczeństwa, która stała się rozpaczliwa. Rabunkowa okupacja niemiecka zdewastowała kraj pod każdym względem. Jednym z pierwszych posunięć nowych władz była wymiana pieniędzy. Każdy obywatel mógł wymienić tylko 500 zł. tak zwanych "młynarek". Była to waluta wprowadzona przez niemieckiego okupanta. Oczywiście, ceny produktów żywnościowych nie tylko nie staniały, ale nawet wzrosły. O innych dobrach materialnych nikt nawet nie myślał. Każdy chciał tylko przeżyć licząc, że sytuacja może się tylko poprawić.
W Kozienicach, które wtedy było miastem powiatowym, zainstalowano w krotce Urząd Bezpieczeństwa. O wpływach komunistów wśród miejscowej ludności świadczy fakt, że obsada UB składała się wyłącznie z byłych żołnierzy Armii Ludowej nasłanych z okolic Kielc. Na terenie obwodu nowe władze nie mogły znaleźć kandydatów godnych zaufania. Należy tu dodać, że w czasie okupacji na terenie obwodu nie było organizacji związanej z AL lub też PPR. Podobna sytuacja była także w Radomiu. Tam także Urzędy Bezpieczeństwa, powiatowy i miejski, obsadzone były przez byłych żołnierzy Armii Ludowej z okolic Kielc. W Radomiu władze nie mogły znaleźć kandydatów do UB godnych zaufania.
Zgodnie z zaleceniem Lucjana zbierałem informacje o poczynaniach nowych władz na terenie obwodu. Nawiązałem kontakty z byłymi członkami AK do których miałem zaufanie. A tu należało być niezwykle ostrożnym. Niestety niektórzy poczuli nowe wiatry w żaglach. Nieliczni, ale byli i tacy. Nawiązałem kontakt z kilkunastu osobami, których zadaniem była obserwacja terenu i poczynań nowych władz. Informacje które zacząłem otrzymywać nie były optymistyczne. W pierwszej połowie marca zaczęły napływać informacje o aresztowaniach byłych żołnierzy AK przez Urząd Bezpieczeństwa w Kozienicach.
Pod koniec lutego "Lucjan" wezwał mnie na odprawę do Radomia, którą wyznaczył na 5 marca. Miałem zgłosić się do sklepu jubilerskiego przy ulicy Żeromskiego, który znałem z czasów okupacji, ponieważ tam mieściła się jedna z konspiracynych skrzynek pocztowych. Na odprawie Lucjan poinformował mnie, że wobec zaistniałej sytuacji oraz stosunku nowych władz do byłych członków AK, postanowono stworzyć nową, szkieletową organizację, której zadaniem będzie obrona polskich interesów oraz byłych członków AK. Następnie "Lucjan" poinformował mnie, że zaproponował mnie jako kierownika tej organizacji na terenie obwodu. Organizacyjnie będę podlegał "Lucjanowi". Wiele lat potym dowiedziałem się, że zostałem członkiem organizacji NIE (Niepodległość).
Organizacja NIE powstała w kwietniu 1944 r. jako głęboko zakonspirowana, osobna struktura w AK. Jej początkowym przeznaczeniem była działalność na wschodnich terenach Polski. Niestety większość członków tej elitarnej organizacji została zdekonspirowana w czasie Powstania Warszawskiego. Została ona częściowo odtworzona na początku roku 1945. W marcu tego roku roku dowódca tej organizacji płk. E. Fieldorf (Nil), został przypadkowo aresztowany przez NKWD pod innym nazwiskiem. NKWD nie wiedziało, że to szef konspiracyjnej organizacji. Dowództwo NIE przejął płk. Jan Rzepecki.
NIE została rozwiązana na początku maja (7 maja) 1945 r. Jednocześnie została utworzona inna organizacja konspiracyjna Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj.
Ale wróćmy do małej konspiracji.
Następnie Lucjan omówił zadania dla nowej organizacji. Posunięcia nowych władz w stosunku do byłych członków AK wskazywały jasno, że chodzi tu o eliminację potencjalnych przeciwników. W żadnym razie nie możemy pozostawić byłych żołnierzy AK samym sobie. Jeżeli zajdzie potrzeba musimy im pomagać. Z naszej strony nie powinnis'my przejawiać jakiejkolwiek aktywności zaczepnej. Przyjmujemy postawę wyczekującą. "Lucjan" dodał, że według informacji jakie ma nasze kierownictwo okres stosunkowej bierności nowych władz w stosunku do AK ulegnie wkrótce zasadniczej zmianie.
Sytuacja na terenie obwodu zmieniła się radykalnie w połowie marca 1945 r. W tym czasie miały miejsce pierwsze systematyczne aresztowania okupacyjnego podziemia. Wyglądało na to, że aresztowania są przeprowadzane według pewnego schematu. Aresztowano zwykle jakiegokolwiek członka AK, którego jedyną "winą" był udział w partyzantce. Aresztowanego przewożono do powiatowego U.B. gdzie przeprowadzano "badania" polegające na biciu oraz pytaniach dotyczących kolegów z konspiracji. Sypano nazwiskami jakby starając się stworzyć wrażenie, że U.B. wszystko wie. Bito chłopców tak by zostawić jak najwięcej śladów, co jak się później okazało było robione celowo. Po kilku dniach badań aresztowanego nagle zwalniano. Obity chłopak wracał do domu a koledzy z przerażeniem patrzyli na to co ich czeka gdy wpadną w łapy bezpieki, zwłaszcze ci których nazwiska padły w czasie przesłuchem. To też wkrótce wrócono do wypróbowanych praktyk okupacyjnych kiedy to noce często spędzało się poza domem. Nocne patrole bezpieki aresztowały wszystkich jakich zatrzymano oskarżając ich o spiskowanie przeciwko nowej władzy. Niektórzy aresztowani wracali do domów przynosząc "propozycje" dla władz AK, a mianowicie, aby dobrowolnie zgłaszali się do bezpieki, która i tak wszystko wie. Dobrowolne zgłoszenie miało zapewnić łagodne traktowanie. Typowe chwyty stosowane celem zastraszenia przeciwnika. Po kilkunastu wypadkach aresztowań, gdy zobaczono jak się wygląda po "badaniach" bezpieki chłopcy zaczęli opuszczać domy organizując się w luźne grupy celem samoobrony.
Poważne trudności stwarzało zdobycie środków do życia. Wieś, która w czasie okupacji nie szczędziła środków, aby wyżywić partyzantów, obecnie nie mogła im pomóc bo tej żywności sama nie miała. Mając broń pokusa bya wielka, aby jej użyć dla zdobycia żywności. W połowie kwietnia już tylu chłopców zostało zmuszonych do opuszczenia domów i sytuacja stała się tak poważna, że nie można było zwlekać ze scaleniem luźnych grup. W przeciwnym razie groziło niebezpieczeństwo, że grupy te przekształcą się w zwykłe bandy, które będą podszywały się pod działalność oddziałów AK. Zdawaliśmy sobie sprawę, że taki rozwój sytuacji byłby bardzo na rękę nowym władzom. AK przedstawiłoby się jako jedyny czynnik zakłócający porządek i spokój. Pozatym byłby to doskonały pretekst do rozprawy z praktycznie jedyną siłą, która była zdolna przeciwstawić się zamiarom nowej władzy. Dochodziły do mnie skargi na różne grupy marudzące po wsiach, które rekwirują żywność podając się za partyzantkę AK. Oczywiście takie postępowanie nie przysparzało AK sympatii. A właśnie to było celem nowych władz: wyobcować AK ze społeczeństwa oraz pozbawić bazy, która tak wiernie i z takim oddaniem służyła partyzantce w czasie okupacji. Teraz nadarzała się okazja, aby rozprawić się natychmiast z najbardziej aktywnym elementem społeczeństwa a jednocześnie wygrać poważny atut propagandowy.
Na prowokacje dążącą do wpędzenia ludzi do lasu, nie bez wpływu, była także sytuacja międzynarodowa. O czym oczywiście w tym czasie nie wiedzieliśmy. To wszakże w tym czasie Stalin skarżył się zachodnim aliantom na niewdzięcznych Polaków, którzy za wyzwolenie odpłacają buntami na tyłach armii sowieckiej. Ten sam Stalin, który w czasie wojny twierdził, że w okupowanej Polsce partyzantka polska nie istnieje, a w Warszawie, w sierpniu 1944 r., była zaledwie jakaś ruchawka. Nagle teraz pojawiła się cała armia na tyłach wojsk sowieckich zagrażając bezpieczeństwu najliczniejszej armii świata. Jeżeli partyzantki nie było no to się ją stworzyło. Bezpieka wpędzała ludzi do lasu, skąd wyszli zaledwie kilka miesięcy przedtym.
W połowie kwietnia, na terenie obwodu, znalazło się już około 80 chłopców, którzy musieli ujść z domów. Doszedłem do wniosku, że nie należało dłużej zwlekać z organizacją i przejęciem kontroli i odpowiedzialności za poszczególne grupy. Większość chłopców należała do I bat. 72 pp., którym dowodził w czasie okupacji "Grab"(Władysław Molenda). Batalion ten, wystawiony przez obwód, brał udział w akcji ("Burza") latem i jesienią 1944 r. na terenie kieleczcyzny. Zaprosiłem więc "Graba" i "Lucjana" na spotkanie celem znalezienia rozwiązania problemu.
Zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji oraz z niebezpieczeństwa organizowania nowej grupy, która z konieczności musiała być uzbrojona i w razie potrzeby broni tej użyje. Z drugiej strony, w żadnym razie nie mogliśmy chłopców zostawić ich własnemu losowi. Znaleźliśmy się w niezmiernie trudnej sytuacji. Organizując ściganych, dawaliśmy nowej władzy dogodny atut propagandowy do ręki oskarżający nas o organizowanie nowego podziemia. Bierność mogła być poczytana przez chłopców jako zdrada. Nie bez znaczenia dla nas był także element propagandowy. Nie mogliśmy pozwolić, aby luźne bandy popełniały gwałty na konto AK. Postanowiliśmy przejąć grupy w nasze ręce. Po naradzie postanowiono, że "Grab" obejmie dowództwo nad wszystkimi grupami na terenie obwodu. Grupy mają być scalone, celem łatwiejszej kontroli nad ich działalnością. Postanowiono także unikania starć z wojskami sowieckimi. Walkę przyjmować tylko we własnej obronie. Akcje zaczepne prowadzić tylko celem zdobycia środków na utrzymanie oddziału.
Natychmiast po odprawie "Grab" zabrał się energicznie do scalania luźnych grup. Chłopcy chętnie podporządkowali się "Grabowi" radzi, że mają znów człowieka któremu mogą ufać.
W drugiej połowie kwietnia, jeden ze zwolnionych z aresztu chłopców powiadomił swoich przyjaciół, że ma ważny Ust do przekazania dla władz AK. List został dostarczony do "Graba", który z kolei skomunikował się ze mną prosząc o natychmiastowe przybycie "Lucjana".
List pochodził rzekomo od jakiegoś generała sowieckiego, którego nazwiska niestety nie pamiętam. List napisany był dobrą polszczyzną. Piszący wyrażał ubolewanie nad faktem, że toczy się walka między bratnimi narodami bez istotnej przyczyny. Następnie wyrażał chęć osobistego spotkania z lokalnymi przywódcami AK celem usunięcia przyczyn tarć i zakończenie niepotrzebnych walk. Wszyscy uczestnicy spotkania byli nastawieni do propozycji sceptycznie. "Lucjan" wspomniał o zaproszeniu przywódców podziemia przez władze sowieckie na rozmowy. Po przywódcach zaginęły wszelkie ślady. To oczywiście tymbardziej nas utwierdziło w sceptycznym podejściu do propozycji sowieckiego generała.
W odpowiedzi na propozycje generała został przekazany list w którym zaproszenie na rozmowy zostało pominięte milczeniem. Natomiast zażądano od generała, aby jako wyraz dobrej woli zaprzestano aresztowań byłych członków organizacji podziemnych oraz zwolniono z więzień aresztowanych.
Dopiero znacznie później dowiedzieliśmy się o losie przywódców polskiego podziemia o których wspomniał Lucjan.
Przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego otrzymali zaproszenie sowieckiego gen Sierowa na rozmowy polityczne, których celem miało być uregulowanie stosunków między władzami sowieckimi a władzami Polski Podziemnej. Przyczym strona sowiecka gwarantowała bezpieczeństwo zaproszonym. Spotkanie miało miejsce w Pruszkowie w dniach 27-28 marca 1945. Polscy przedstawiciele zostali tam aresztowani i przewiezieni do Moskwy. Aresztowano 16 przywódców Polski Podziemnej wśród nich gen. Okulickiego, ostatniego dowódcę AK, oraz S. Jankowskiego, Delegata Rządu RP na Kraj. Pozostali byli przedstawicielami partii politycznych działających podczas okupacji. Osądzono ich podczas pokazowego procesu w Moskwie w połowie czerwca 1945 r. Trzech uniewiniono a pozostali zostali uznani za winnych działalności przeciwko bezpieczeństwu państwa sowieckiego i skazani na więzienie.
Ale wróćmy wypadków związanych z terenem NO-LUD.
Jak było do przewidzenia wymiana listów nie miała żadnych konsekwencji. Aresztowania trwały, a nawet się wzmogły. Charakterystyczną było rzeczą, że to sowieckie, a nie polskie, wojska bezskutecznie przeczesywały teren powiatu w poszukiwaniu partyzantów. Wywiad nasz zawsze w porę ostrzegał oddziały przed zbliżającą się obławą. "Grab" podzielił swój oddział na kilka grup. Miało to szereg zalet. Łatwiej było ludzi wyżywić, z czym cały czas był kłopot a pozatym ruchy kilku, nawet małych, grup sprawiały wrażenie wielkiej liczby partyzantów. To też bezpieka rzadko zapuszczała się w teren. Natomiast wojsko sowieckie, które wyłącznie przeprowadzało w tym czasie obławy, nigdy nie pojawiało się w sile mniejszej niż kompanii.
Szeregi partyzantki zaczęli także zasilać dezerterzy z Ludowego Wojska. Na terenie powiatu jeden z oddziałów, liczący około 30 ludzi, składał się wyącznie z dezerterów. Dowódcą tego oddziału był "Rydwan" (Roch Iwański), były żołnierz okupacyjnego oddziału "Huragana". Oddział ten był dobrze umundurowany i uzbrojony. Naogół wszystkie oddziały leśne w tym czasie były znacznie lepiej wyposażone niż podczas okupacji niemieckiej.
Bezpieka kontynuowała aresztowania. Pod koniec kwietnia w powiatowym U.B. w Kozienicach znalazło się kilkunastu byłych członków podziemia. Nic nie wskazywało na to że będą oni zwolnieni tak jak to bezpieka praktykowała uprzednio. Wywiad donosił, że mają być sądzeni. "Grab", pod presją swoich podwładnych, postanowił rozbić więzienie U.B. i uwolnić więźniów.
Rozbicie U.B. zaplanowano na noc 5-6 maja 1945 r. Akcja zakończyła się połowicznym sukcesem. Budynku U.B. nie zdołano zdobyć i więźniów nie uwolniono. Natomiast zdobyto komendę M.O. skąd uwolniono kilku więźniów. W akcji brało udział około 80 ludzi.
Była to jedna z licznych, podobnych akcji na terenie kraju. Szczególnie na terenach na wschód od Wisły. W styczniu 1945 roku rozbito wiezienie w Biłgoraju. Pod koniec marca rozbito obóz w Skrobowie, gdzie więziono oficerów ludowego wojska podejrzanych o sprzyjanie AK. Rozbito także obozy, lub więzienia w Lublinie, Rzeszowie, Majdanku, Krzesimowie (obóz NKWD) I także obóz NKWD w Rembertowie, gdzie było osadzonyxh około 8 tys. żołnierzy AK i NSZ. Z tego obozu uwolniono 446 więźniów. Niektóre źródła podają, że 1000. W późniejszym okresie rozbito także więzienia w Kielcach przez oddział AK dowodzony przez Szarego (Antoni Heda) w nocy 5/6 sierpnia '45 r. a następnie oddział AK dowodzony przez Harnasia (Stefan Bembiński) rozbił więzienie w Radomiu (9 września 1945 r.) Z więzienia w Radomiu uwolniono 295 więźniów, w tym około 50 żołnierzy AK lub NSZ. Reszta uwolnionych więźniów to folksdeutche lub pospolici przestępcy.
Jednym ze sposobów zdobywania środków na utrzymanie oddziału było rekwirowanie sowieckich zdobyczy wojennych. Przez teren powiatu przechodziły dwie arterie komunikacyjne wschód-zachód. Linia kolejowa Radom-Dęblin oraz szosa Radom-Kozienice. Obie te arterie wojska sowieckie używały do transportu zdobyczy wojennych z pokonanych Niemiec. Koleją transportowano sprzęt przemysłowy, natomiast szosą pędzono stada bydła i koni. Ponieważ stan trzody w powiecie przedstawiał się opłakanie, "Grab" przejmował niektóre transporty, stada rozpędzał po polach skąd wyłapywali je rolnicy. Chodziło o to by bezpieka nie mogła oskarżać rolników o kontakty z partyzantami. Rolnicy tłumaczyli się, że przejmują bezpańskie bydło. W związku z tą akcją zdarzył się tragiczny w skutkach dla partyzantów wypadek. Wywiad doniósł "Grabowi", że w dniu 13 maja będzie pędzony szosą następny transport bydła. Część szosy przecina puszczę kozienicką. Tam też zwykle "Grab" zasadzał się i rekwirował transport. Wpadło to już w taką rutynę, że partyzanci przestali przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa. Rosjanie oczywiście wiedzieli o grożącym im niebezpieczeństwie. Polowali na partyzantów od dawna jednak bez sukcesów. Tego dnia zastosowali inną taktykę. Jako rozpoznanie puścili przodem kilka osób przebranych za uciekinierów, którzy po zatrzymaniu przez partyzantów tłumaczyli, że wracają z robót w Niemczech. Puszczono ich wolno. W krotce z głębi lasu ruszyło na partyzantów natarcie, które oczywiście całkowicie ich zaskoczyło. W zamieszaniu, partyzanci się wycofali się w głąb lasu jednak tracąc 4 czterech ludzi.
By przeciwdziałać propagandzie nowych władz w maju wznowiono powielanie pisma "Reduta", które miało za sobą tradycję publikacji przez całą okupację niemiecką. Mieliśmy wielkie kłopoty ze znalezieniem woskówek i papieru. Materiały te były ściśle reglamentowane. Dzięki kontaktom w Radomiu zdobyto potrzebne materiały i biuletyn ukazywał się regularnie przez kilka tygodni.
Pod koniec kwietnia 1945 r. Lucjan poinformował mnie o likwidacji NIE. Na jej miejsce jest powołana nowa organizacja. Tak jak i uprzednio nie pytałem o nazwę nowej organizacji. Nasze zadania pozostały bez zmian. Chronić byłych żołnierzy AK przed represjami nowych władz i przeciwstawiać się obłudnej propagandzie władzy ludowej. I znów dopiero wiele lat potym dowiedziałem się, że zostałem członkiem. Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj.
Wspomniałem uprzednio o organizacji NIE i jej rozwiązaniu na początku maja 1945 r. 7 maja na miejsce NIE została powołana nowa organizacja konspiracyjna: Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj. Delegatura została powołana rozkazem gen. Władysława Andersa, pełniącego w tym czasie obowiązki Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych. Zadaniem nowej organizacji było przejęcie istniejących struktur konspiracyjnych, ochrona tych struktur przed penetracją NKWD i bezpieki, informowanie rządu na uchodźtwie o sytuacji w kraju oraz przeciwdziałanie propagandzie nowych władz. Celem usprawnienia działalności płk. Jan Rzepecki został mianowany Delegatem Sił Zbrojnych. Delegatura przejęła część członków i struktur organizacji NIE. Organizacyjnie Polska została podzielona na 3 obszary: obszar centralny na czele którego stał płk. Mazurkiewicz (Radosław). Do tego obszaru należały Białystok, Kielce, Lublin Łódź, Warszawa. Szefem Polski południowej został mianowany płk. Antoni Sanojca (Cis), (Kraków, Rzeszów, Śląsk). Szefem obszaru zachodniego (Poznań, Bydgoszcz, Gdańsk, Olsztyn) został płk. Szczurek-Cergowski.
Celem nowej organizacji nie była walka zbrojna. Wprost przeciwnie zalecano jej unikanie. Ale zezwalało na samoobronę oraz indywidualną eliminację szkodliwych osobników. Np. agentów bezpieki. Władze Delegatury zalecały koncentrowanie się na przeciwdziałaniu propagandzie nowej władzy.
Delegatura Sił zbrojnych na Kraj została formalnie rozwiązana 5 sierpnia 1945 roku.
Prócz Delegatury istniała także Rada Jedności Narodowej, która była politycznym przedstawicielstwem Polskiego Państwa Podziemnego. Pod koniec czerwca 1945 roku Polskie Stronnictwo Ludowe oświadczyło, że opuszcza Radę, w związku z objęciem teki wice-premiera ludowego rządu przez Stanisława Mikołajczyka, byłego premiera rządu londyńskiego. Rada uznała, że nie reprezentuje już narodu i rozwiązała się w dniu 1 lipca 1945 r. w przekonaniu, że naród będzie miał możność wybrać władze zgodne z wolą jego większości. Jednocześnie Rada Jedności Narodowej opublikowała 2 ważne dokumenty: Manifest do Narodu Polskiego oraz Narodów Zjednoczonych oraz Testament Polski Walczącej.
Pierwszy dokument reasumował cele wojenne Polski oraz wzajemne stosunki między Polska a Związkiem Sowieckim. Drugi dokument postulował jak najszybsze wycofanie sowieckich wojsk z terytorium Polski, zaprzestanie aresztowań członków polskich organizacji podziemnych, wprowadzenie demokratycznych rządów a także konieczność reform zarówno ekonomicznych jak i społecznych.
Postulaty powyższe oczywiście zostały całkowicie zignorowane przez nowe władze.
Bezpieka aresztowała coraz więcej młodzieży, która była zaangażowana w jakąkolwiek pracę konspiracyjną podczas okupacji. Coraz więcej młodych ludzi zwracało się do nas prosząc o wskazówki. Coraz trudniej było służyć jakąś sensowną radą. Jedyną ucieczką był las.
Zdawaliśmy sobie sprawę z połowiczności takiego rozwiązania. To też kierowaliśmy tam ludzi tylko bezpośrednio zagrożonych. Innym rozwiązaniem był wyjazd na Ziemie Odzyskane popularnie zwany wtedy Dzikim Zachodem. To też niektórzy, mając dosyć nękania, przenosili się na Ziemie Odzyskane licząc na tamtejszy rozgardiasz w którym łatwiej było się zgubić
Wiele osób wpadało w tak zwane kotły, które zakładała bezpieka w prywatnych mieszkaniach. Jeżeli się wpadło wtaki kocioł to nie bezpieka musiaa udowodnić winę człowieka, ale zatrzymany że jest niewinny. Decyzja zaś była wyłącznie w jej rękach. A ona już wtedy działała według wypróbowanej metody sowieckiej: Jest człowiek — znajdzie się paragraf. Tysiące ludzi siedziało w więzieniach tylko dlatego, że miało nieszczęście odwiedzić znajomych w których mieszkaniu był kocioł.
Po kraju kursowały najprzeróżniejsze plotki jedna bardziej fantastyczna od drugiej. Jedną z takich plotek, która długo i uporczywie kursowała po kraju, był rzekomy zamiar włączenia Polski do Związku Sowieckiego jako jednej z republik. Oczywiście takie wiadomości jeszcze bardziej potęgowały pesymistyczne nastroje ludności.
Wizyta Mikołajczyka, byłego premiera rządu w Londynie, podbudowała nadzieję na pozytywne zmiany. Panowało powszechne przekonanie, że jest on wysłannikiem aliantów, który ma zapoczątkować radykalne zmiany. Jego wejście do rządu w Warszawie 28 czerwca 1945 r. traktowane było jako przemyślane posunięcie aliantów prowadzące do wyzwolenia Polski z pod władzy Sowietów. Jakże byliśmy naiwni. Niestety, Mikołajczyk także
Na początku lipca dostałem polecenie stawienia się 6 lipca w Makowcu, miejcowości w pobliżu Radomia. Spotkałem się tam z Doktorem, który poinformował mnie, że władze Polski Podziemnej postanowiły ujawnić członków konspiracji. Z kolei władze ludowe zaręczają, że nikt z ujawnionych nie będzie pociągnięty do odpowiedzialności za działalność konspiracyjną czy też partyzancką. Polecił mi przekazać tę informację Grabowi. Zaznaczył, że nie jest to rozkaz. Poprostu przekazanie informacji o możliwości powrotu do normalnego życia. Każdy musi indywidualnie zdecydować o skorzystaniu ze swego rodzaju amnestii. Spytałem co on zamierza robić. Oznajmił mi, że nie zamierza się ujawniać. Amnestię traktuje jako pułapkę. Chodzi o poznanie struktur podziemia, a następnie likwidacja członków tych struktur. Jak się później okazało Doktór miał rację.
Wracając z odprawy natknąłem się w miejscowości Jedlnia Letnisko na grupę żołnierzy. Przy ścieżce, którą jechałem rowerem, siedział żołnierz. Widząc mnie dał mi znak, abym się zatrzymał. Po kilku pytaniach zaczął mnie dokładnie rewidować i niestety znalazł meldunek naszej agentki o transporcie bydła, który zapomniałem zniszczyć przed wyjazdem z domu. Przywołał żołnierza i dał mu polecenie odprowadzenia mnie do bazy. Żołnierzowi zaś wydał rozkaz: Strzelaj, przy próbie ucieczki. Tak jest panie kapitanie! Żołnierz przystawił mi pepeszę do pleców i kazał maszerować. Narazie doszedłem do Ottawy.
EPILOG
Amnestia miała jednak miejsce. Na początku sierpnia (2 sierpnia) 1945 r. władza ludowa ogłosiła amnestię dla członków podziemia. Z amnestii skorzystało około 45 tys. osób. Co się działo potym to jest już inna historia. To jest już historia organizacji Wolność i Niezawisłość.